Ruchomy Zamek Hauru
Ruchomy Zamek Hauru (Hauru no ugoku shiro) to kolejna po Księżniczce Mononoke (Mononoke Hime) i W Krainie Bogów (Sprited Away) kolejna, długo wyczekiwana produkcja Hayao Miyazakiego. Kto się zakochał w Mononoke, kto się zachwycił Krainą Bogów ten także dobrze przyjmie Zamek Hauru. Zmek zachwyca, ale po kolei…
Bardzo się cieszę, że udało mi się trafić na wersję bez polskiego dubbingu. Właściwie szedłem z nastawieniem, że będę oglądał z dubbingiem. Jak widać seans o 18.45 w niedziele nie sprzyja młodzieży i dostaliśmy film oryginalny z podpisami. Nie było nas wiele osób na sali, może jakieś 10-15. Wszyscy raczej dorośli. Zapadliśmy się w fotele kino-teatru Reduta (wspaniały pomysł, że na tą salę nie wolno wnosić smród-kornu i innych specjałów. Zaczęło się…
Film to niewątpliwie powrót do dzieciństwa. Kto nie otworzy swojego umysłu na miks wieku pary i elektryczności, na latające, jeżdżące, pływające machiny parowe, a do tego na wszechobecną magię, czarodziejów, czarodziejki i demony temu film zbrzydnie dość szybko. Komu się to uda, ten odbędzie drogę w swoje dzieciństwo. Gdy wszystko było możliwe. Zaczarowane. Tak jakby czytać ponownie po raz pierwszy baśnie braci Grimm, opowieści Juliusza Verne. To ten niesamowity miks tworzy niesamowity klimat. Pomaga temu dyskretny humor. I wspaniałe tło w postaci instrumentalnej muzyki. Wszystko w całości łączy się w najwspanialszą bajkę, jaką ostatnio oglądałem.
Nie będę tu pisał o czym film jest. Kto chce przeczyta siebie w zapowiedzi. Ale niech będzie świadom, że ten opis to nic w porównaniu z filmem. Dlatego odważnych namawiam na wycieczkę do kina… Warto czasem oderwac się od świata…
Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz