Zakochany Nowy Jork (USA, 2010)
Zakochany Nowy Jork czyli kilkanaście opowieści o miłości w tym mieście. Od razu napisze, ze to nie jest film dla każdego. Nie ma w nim wartkiej akcji. Ani jakiejś konkretnej pointy. I tym widzom film może się dłużyć. Bo film to opowieści o ludziach w Nowym Jorku. I o samym Nowym Jorku. Mieście cudownym pod niemal każdym względem.
Przynajmniej tak wygląda Nowy Jork w filmach. Wielkie skupisko najróżniejszych ludzi, kultur, religii wymieszanych ze sobą i koegzystujących ze sobą można powiedzieć w harmonii.
Nostalgiczny film o miłości - tak można najlepiej określić ten obraz. Można zatopić się w przedstawianych opowieściach, poczuć Nowy Jork, tak jakby się tam było i postarać zrozumieć ludzi, którzy kochają to miasto… Wydaje mi się, że zamysłem przy tym filmie było nie tyle opowiedzenie kilku historii, co pokazanie (znów) najbardziej filmowego miasta świata. Taki spacer po Nowym Jorku. Próba uchwycenia specyfiki miejsca. I pokazania duszy miasta…
Ocena - 7/10
Co nas kręci, co nas podnieca
Co nas kręci, co nas podnieca długo czekało u nas na premierę, mówiło się nawet, iż tym razem reżyser zawiódł. Bardzo proszę o więcej takich nieudanych filmów! - Polityka/Kultura
“Co nas kręci, co nas podnieca” to drugi po “Vicky Christina Barcelona” film, któy ponownie przekonał mnie do filmów Woody Allena. Wcześniej było tak, że jego produkcje zwyczajnie mi się nie podobały. Ale VCB sprawiła, że na “Co nas kręci…” czekałem wręcz z niecierpliwością. Film utrzymany w podobnych klimatach, znów wszystko kreści się - jak to u Allena - wokół stosunków międzyludzkich i głównie wokół erotyki. Prostymi słowy, prosty temat opowiedziany przez Allena znów sprawia, że widz w czasie jak i po seansie wraca do filmu. Co więcej - pojawiają sie różnego rodzaju refleksje związane z własnym zyciem i ogólną obserwacją świata otaczajacego nas codziennie. Reżyser w przebiegły sposób zmusza nas wręcz do takich refleksji. A jednocześnie doskonale widza zabawia podczas seansu. Idealne połączenie przyjemnego i - tak myślę - pożytecznego…
Zupelnie jak milosc (A lot like love)
Zupełnie jak miłość (A lot like love) to bardzo przyjemne, relaksujace kino w stylu dobrej komedyjki romantycznej. Czego dotyczy historia, to tlumaczyc chyba nie trzeba - bo jak to bywa zwykle - milosci. I jej poszukiwania. Decyzji w zyciu i takie tam roznosci.
Film oglada sie bardzo dobrze, w pelni relaksujac. Usmiechajac sie czasem od ucha do ucha. Trzeba oprzyznac, ze film ma swoj specyficzny klimat. A klimat ten zawdzieczamy takze w duzym stopniu muzyce. O tak, to prawdziwa uczta dla ucha: Third Eye Blind (”Semi-Charmed Life”), Smash Mouth (”Walkin’ On The Sun”), Eagle-Eye Cherry (”Save Tonight”), The Cure (”Mint Car”), Hooverphonic (”Mad About You”), Ray LaMontagne (”Trouble”), Travis (”Know Nothing”), Chicago (”If You Leave Me Now”), Groove Armada (”Hands of Time”), Jet (”Look What You’ve Done”) I Butch Walker (”Maybe It’s Just Me”).
Polecam Zupelnie jak milosc - bardzo pozytywny film :) Ratujacy upadający gatunek komedii romatycznych :)