Rok 1612
Gdy odsuniemy na bok wierność historyczną filmu i związane z tym wszystkim emocje - słyszałem głosy, że film jest antypolski, że film przekłamuje historię – to mimo wszystko dostaniemy ciekawe i klimatyczne kino. Filmów takich raczej niewiele jest na naszych ekranach. Chodzi mi o kostiumowe filmy historyczne, czy też pseudohistoryczne.
Rok 1612 ma swoje plusy. Jednym z nich jest niewątpliwie klimat filmowy. Nie ma w nim hollywoodzkiego uproszczenia czy błazenady. Jest mroczny i smutny – tak jak wojny są mroczne i smutne, tak jak bezkrólewie i anarchia jest smutna. Jest podły i krwawy – w końcu przepychanki u tronu, morderstwa i wojny nigdy nie były czyste i lśniące. Jest smutek, gwałt, wojenna zawierucha. W wirze tych wydarzeń oglądamy przeplatające się losy „Hiszpana”, prostego rosyjskiego chłopa rzuconego w wir wielkich wydarzeń, których nie jest w stanie pojąć. Ale może to i dobrze, bo jego decyzje są proste, jasne i czytelne. Od początku do końca. Może czasem trochę irracjonalne, ale zawsze własne. Wraz z przyjacielem, tatarzynem, wnoszą do filmu odrobinę humoru. Czy może raczej ciut uśmiechu w jaśniejszych momentach – bo tak jak w życiu nawet w czasie wojny ludzie się czasem uśmiechają.