Uprowadzona 2 (Taken 2, 2012)
Bez zaskoczenia.
Kto oglądał część pierwszą może sobie wyobrazić część drugą i zadecydować, czy oglądać to samo po raz drugi. Zmienia się trochę scenografia i parę osób dramatu. Ale ogólnie rzecz biorąc chodzi o to samo. Dla tych co pominęli w jakiś sposób część pierwszą. Liam Neeson odgrywa czułego ojca rodziny będąc jednocześnie doskonale wyszkolonym w walce agentem. Więc zgodnie z oczekiwaniami jacyś źli ludzie muszą mieć mu wiele złego do powiedzenia, zrobienia i te pe. Oczywiście naruszają „domowy mir” przez co Liam, nasz superagent, musi chronić rodzinę. Akcja rozkręca się od razu w wiadomym kierunku (w obydwu częściach).
Liam niczym przecinak o masie lokomotywy idzie i eliminuje kolejno każdego złego. Zabija ich wszystkich, gołymi rękami, czy pistoletem, czy jak tam się trafi, męcząc się przy tym lekko.
Prometeusz (Prometheus, 2012)
Byłoby dobrze, gdyby nie było źle.
Ale na szczęście źle jest tylko momentami. No i dobrze – jest jeden tragicznie zły moment. Tak zły, że gorzej już nie mogło być. Jeśli ogląda ten film kobieta, która miała cesarkę (czyt. cesarskie cięcie), to musi sikać po nogach z rozbawienia. Oglądając jedną scenę. No nic. Pomińmy milczeniem – bo poniosło twórców filmu w opary absurdu.
Reszta filmu jest dość przeciętna. Ot taki sobie film SF, co miał straszyć, ale mu się nie udało. Próba (nieudana) znalezienia odpowiedzi na pytanie, skąd pochodzimy. Czy bóg nas stworzył? A może Darwin miał rację? a może to kosmici? A może… No więc lepiej byłoby, gdyby twórcy filmu odstawili jednak to S i zostali przy F. Bo niestety nie są dobrzy w S. Jeśli chodzi o S, to pomijając scenę, cały film jest klapą pod kątem „zadamy mądre pytanie, żeby film nabrał głębi”.
Hell (Niemcy, 2011)
Postapokaliptyczna klapa.
Niskobudżetowy film, którego wadą nie jest niski budżet. Bo wykorzystano go – patrząc po efekcie końcowym – całkiem dobrze jeśli chodzi o efekt (techniczny, wizualny). To co sprawia, że w moim uznaniu film jest klapą? Bo oglądałem „Drogę”. I gdyby nie powstał ów film (Droga) to Hell miałby szansę. Jakąś szansę. Większą niż obecnie. Bo niestety ten kolejny postapokaliptyczny film to po prostu wielki brak czegoś nowego. Jest po prostu kolejny. Nie da się nie porównywać i ustawić go na pozycji „ale to już było”. Film drogi – jadą, przemierzają niszczejący świat, walczą, przeżywają, docierają, zmagają się – po prostu film drogi. Kolejny i niczym szczególnym się nie wyrózniający.
Wyścig z czasem (In Time, 2011)
Marna akcja, marny thriller, średnie SF.
Cóż tu dużo mówić. Na bezrybiu i rak ryba. Więc dla fantastomaniaków taki film to już plus sam w sobie. Szkoda tylko, że to kino mało ambitne i tak samo mało rozrywkowe. Przeciętny średniak filmowy – zapychacz czasu.
A czas to pieniądz.
Fajny pomysł ale zaprzepaszczona szansa na stworzenie dzieła, które bądź zmusi do refleksji, bądź zapadnie w pamięć na dłużej. W pamięć, owszem, zapada – marna rola Timberlake’a. Nie rozumiem, po cóż chłop się pcha do takiego kina, skoro nie potrafi grać. A na dodatek brakuje mu charyzmy. Osobowości. Jest sobie takim Timberlakiem, i tak sobie gra psując pierwszoplanową rolę głównego bohatera. No cóż. Na pocieszenie – nie on jeden. Film zepsuli wszyscy – od scenarzysty zaczynając, przez aktorów aż po reżysera (co jest swoistym kręgiem, bo jest on też scenarzysta) co troche dziwne, skoro udało mu się stworzyć takie filmy jak Gattaca, Truman Show, Terminal czy Pan życia i śmierci. Poprawnie wypada jedynie dział techniczny, odpowiedzialny za rzemieślnicze aspekty filmu.
Anatomia Strachu (Trespass, 2011)
Film o tym, jak mając gwiazdorską obsadę zrobić marny film.
Motyw kradzieży diamentów w kinie sensacyjnym jest eksploatowany raz za razem. Miało być więc inaczej – i było. Jednak w zapowiedzi było też, że miał być thriller i dramat. A jest sobie takie coś, co nie bardzo wiadomo jak potraktować. Śmiać się, czy płakać?
W filmie zabrakło „tego czegoś” co sprawia, że film ogląda się dobrze i/lub zapamiętuje na dłużej. Wszystko pozostałe jest. Czyli – produkcja solidna, tak jak się robi filmy, z gwiazdami nawet, ale berz tego ulotnego czegoś. Szkoda czasu.