Zakazane pragnienia (2013)
Judith i Brice. Małżeństwo jakich wiele. Są młodzi, pracują, mają plany i marzenia. Brice, chce w przyszłości otworzyć własną aptekę, Judith pragnie prowadzić swoją poradnię małżeńską. Obecnie pracuje jako specjalistka od kojarzenia par w ekskluzywnej agencji matrymonialnej zajmującej się swataniem bogatych mężczyzn. Oboje są głęboko wierzącymi ludźmi, wychowanymi w poszanowaniu tradycji chrześcijańskich. Brice jest dobrym i uczciwym człowiekiem ale wydaje się nie dostrzegać potrzeb żony, nie okazuje pożądania, nie odbiera sygnałów dawanych mu przez nią. A to zapomniał, drugi rok z rzędu o jej urodzinach, nie wdał się bójkę z pijanymi ulicznikami w obronie jej czci a na kolację, zamiast eleganckiej restauracji serwuje jej fast foody.
Pomimo tych wpadek, można powiedzieć, że właściwie nie dzieje się nic złego i prowadzą szczęśliwe życie. To szczęście jest takie zwyczajne, umiarkowane, bez większych wzlotów i upadków. Mąż ja kocha, ona tę miłość odwzajemnia a ich codzienność jest podobna do tego z czym boryka się każda chyba para z jakimś tam już stażem.
Być może Judith i Brice, z czasem poradziliby sobie jakoś z nudą w związku i przełamali rutynę gdyby na jej drodze nie stanął Harley. Przystojny, bogaty i tak bardzo różniący się od mężczyzny, za którego wyszła za mąż. Harley, ucieleśnienie marzeń większości kobiet, nachalnie wchodzi w życie małżonków. Umiejętnie steruje uczuciami Judith, która w końcu ulega jego emocjonalnej presji i wdaje się w romans. Kochanek usilnie namawia ja do bycia razem. Wymusza to na niej. Bo Harley nie uznaje kompromisów, bierze wszystko albo nic. Judith opuszcza męża, porzuca pracę, popada w konflikt z matką. Pali za sobą mosty. Co dostaje w zamian?
Trudno jakoś jednoznacznie ocenić Zakazane pragnienia. W trakcie seansu, oczywistości jakie wynikną z działań bohaterów są właściwe podane widzowi na tacy niczym w telenoweli. To drażni. Bricowi, wręcz chce się zasadzić kopniaka w tyłek i krzyknąć „ Chłopie, czy nie widzisz, że ona ci gaśnie, wymykasz się z jej serca?! Kup jej te cholerne kwiaty, zaproś na kolację, wzbudź w niej pożądanie, powiedz, że kochasz..!” Judith, jej zmiana spowodowana wpływem Harleya, z zasadniczej ale sympatycznej szarej myszki w opętaną pożądaniem bezwzględną kobietę jest tak przewidywalna, że aż boli. Judith jest postacią o silnym poczuciu moralności co jeszcze dobitniej ukazuje jak bezbronnym można się stać w zderzeniu z ludźmi pokroju Harley’a.
Zasadniczo cały obraz jest mocno przewidywalny niemniej wzbudza ogromne emocje swoim przekazem. Można rzec, że brutalnie wali nim w twarz. Film, bez żadnych subtelności potwierdza starą, oklepaną prawdę o tym, że doceniamy to co mamy, dopiero gdy to stracimy. Pokazuje też, że czasem, pomimo wybaczenia i dobrych chęci, nie ma możliwości odbudowania tego co się zniszczyło.
Kino rozpieściło nas happy endami. Chciałoby się na końcu zobaczyć jak Brice i Judith, która „wróciła po rozum do głowy”, trzymając się za ręce, odchodzą w promieniach zachodzącego słońca w dalszą drogę swego wspólnego życia. Odmienieni, silniejsi, szczęśliwsi. Chciałoby się, ale nie ma tak dobrze. Bo tak naprawdę w życiu happy endy rzadko się zdarzają. Los zazwyczaj nie serwuje nam cudownych ozdrowień, nie wybacza braku pokory. Jakże często, pomimo przewidywalnych konsekwencji przechodzimy przez drzwi, które mają klamkę tylko z jednej strony. I właśnie dzięki brakowi szczęśliwego zakończenia film zasługuje na duże uznanie. Jest prawdziwy.