Filmy,  Recenzje / Opinie

Anna (2018, Luc Besson)

Luc Besson lubi wyraziste bohaterki. Jest jednym z tych reżyserów, którzy obsadzają kobiety w rolach głównych a mężczyznom pozwalają na bycie dla nich odpowiednim tłem. W wypadku „Anny” mamy nawet dwa takie tła. Przechodząc do fabuły – zręczne kino szpiegowskie z kilkoma zwrotami akcji i pobocznym wątkiem uczuciowym (celowo nie używam sformułowania „miłosnym” bo nie mamy tu do czynienia z romantyczną miłością).

Tytułowa bohaterka, żyjąca pod dyktando swojego chłopka ćpunka, otrzymuje „propozycję nie do odrzucenia” od KGB. Wybrano ją bo jest inteligentna, zna języki obce oraz nieźle radzi sobie z bronią, choć jej uroda jest początkowo utrudnieniem (potem się przyda a wręcz stanie się niezbędna). Pojawia się pytanie – skoro Anna jest tak inteligentna dlaczego tkwiła w zabitej dziurami wiosce dawała sobą pomiatać? A no tak – zapomniałam – jesteśmy w Rosji. To tutejsza norma (wg. „zachodnioeuropejskich” reżyserów). Anna propozycję przyjmuje (nie bez oporów, ale jednak) i zaczyna naukę. Staje się genialną maszyną do zabijania i wszystko idzie jak z płatka do momentu aż pojawia się kolejną „propozycja nie do do rzucenia” (tym razem CIA, jakżeby inaczej).

Bohaterka staje się podwójnym szpiegiem co nie stoi na przeszkodzie by jednocześnie romansować ze swoimi zwierzchnikami (z obu stron) oraz współlokatorką. Anna jest bystra, więc wszystko ogarnia (dlaczego przed zwerbowaniem do KGB było inaczej – zagadka). Koniec filmu nie jest może wybitnie zaskakujący, jednak nie odbiega poziomem od całości. Można go podsumować jakże krótkim stwierdzeniem, że pomimo trudności warto dążyć do tego, co jest dla nas najważniejsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *