Sin City - Miasto Grzechu
Sin City - Miasto Grzechu.I co ja mam o tym filmie napisać? Po części mi się podobał. Po części zaś nie. To może napisze co mi się najbardziej podobało, a potem co mniej…
Klimat filmu jest niesamowity. Taki właśnie odrealniony. Jednocześnie indywidualny – to chyba najlepiej oddaje klimat. Indywidualny. Wszechotaczająca atmosfera zepsucia moralnego, grzechu, zła czającego się gdzieś na progu widzialności, smrodu rozkładu, dymu, alkoholu… Biała broń. Broń palna. I deszcz.
Bohaterowie są jakby żywcem wyjęci z komiksów. Czarni. Biali. Jak i szare postacie. Więcej o ich motywacjach i o nich dowiadujemy się z narracji, jaką prowadzą. Opowiadają o swoim życiu. O tym co zrobili i co oraz jak zrobią w przyszłości.
Całość – kilka epizodów – tworzy spójna całość poprzez zazębiające się tu i tam postacie oraz wydarzenia. Dość miło, że nie otrzymujemy liniowej opowieści. A wręcz przeciwnie – wracamy się to tu to tam.
Film ogląda się miło. Oczywiści ew zalezności co kto lubi. Niektórym będzie się ziewać częściej innym wcale. Ja zaliczam się do tych, co film im się podobał, ale bez szaleństw. Raz czy dwa – ziewnąłem. Raz czy dwa się zaśmiałem. Raz czy dwa się zachwyciłem klimatem…
Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz