Kraina Traw (Tideland)
W skrócie - matka-narkomanka umiera, ojciec narkoman bierze córkę i wyjeżdza z nia do domu babci (babcia umarła zanim się dziewczynka urodziła) do Teksasu. Samotny dom, zdewastowany, rozlatujący sie, stoi wśród morza złocistych traw… Zaczyna się bajka…
Jednak trudno słowami opisać ten obraz. Bo jest on niewyobrażalnie niemożliwie surrealistyczny. Zakręcony i przekręcony. I choć nie jest to kino łatwe, lekkie i rozrywkowe to wciąga jak bagno.
Polecam!
Zamieszczam link do ciekawego tekstu: tutaj
Babel
Przeplatające się ze sobą historie łączy jedno - kula wystrzelona z karabinu gdzieś w Maroku.
Mam wrażenie, ze film nie wnosi nic nowego do kina. Ot, kolejne perfekcyjnie zrealizowane “kino z jakimś przesłaniem”. trochę o odpowiedzialności za własne czyny, trochę niby-metafizycznego przekazu, o tym jak to życie sie zazębia, jak jedno wypływa z drugiego…
Cóż, film dobry, a czy warty obejrzenia - to zostawiam do oceny Wam.