Łowca Androidów - ostateczna wersja reżyserska
Ostateczna wersja reżyserska “Łowcy Androidów” (”Blade Runner”) Ridleya Scotta (2007) to przede wszystkim wielka poprawa technicznej strony tej kultowej produkcji. Zauważalnie poprawiono stronę wizualną, obraz nabrał ostrości, wyrazistości, ogólnie rzecz ujmując - jakości, jakiej nie powstydziłby się żaden współcześnie realizowany film. Podobnie, choć mniej zauważalnie, poprawiła się jakość dźwięku. Film w nowej wersji ogląda się zatem bardzo przyjemnie, nawet jeśli wcześniej widziało się poprzednie wersje.
1408
O raju. Film “1408″ powstał na kanwie powieści Stephena Kinga pod tym samym tytułem. Prawdę powiedziawszy nie spodziewałem się, że z takim pomysłem, z taką obsadą aktorską i z takim potencjałem można tak wszystko spaprać. Film jest nudny-nijaki-mało straszny. Przez co dłuży się niemiłosiernie i w niczym widza nie zachwyca. Ech.
A miało być tak pięknie: “Znany pisarz, Mike Enslin (Cusack) wierzy jedynie w to, co zobaczy na własne oczy. Napisał masę bestsellerów, w których podważa obecność zjawisk paranormalnych w większości niesławnych, nawiedzanych domów rozrzuconych po całym świecie, w których rzekomo grasują duchy. Nie udało mu się nigdzie znaleźć dowodu na życie …po życiu. Jego niewzruszone przekonanie będzie jednak musiało ulec zmianie, gdy bohater ze względu na swój ostatni projekt “Dziesięć nocy w pokojach hotelowych nawiedzanych przez duchy” wynajmie apartament w cieszącym się zła sławą Dolphin Hotel. Lekceważąc ostrzeżenia dyrektora hotelu (Jackson), pisarz zamieszka w nawiedzanym pokoju, który stoi pusty od lat. Inna opowieść byłaby zapewne po prostu straszna, ale tutaj – jak we wszystkich książkach Kinga – bohater musi najpierw przeżyć duchową przemianę i ze skrajnego sceptycyzmu przejść na pozycje gorącej wiary. A przede wszystkim …przetrwać noc”. A wyszło jak zwykle…
Ostrożnie, pożądanie (Lust, Caution)
Film “Ostrożnie, pożądanie” to ekranizacja powieści Eileen Chang w reżyserii Anga Lee (w dorobku m.in. Tajemnica Brokeback Mountain). Przenosimy się do Szanghaju, który jest pod okupacją Japończyków. W tym pięknym mieście pewna skromna studentka ma odegrać wielką rolę w walce z okupantem. Na początku jest członkiem kółka dramatycznego, aby zaraz potem przeistoczyć się ze skromnej studentki w spiskującą dla dobra Chin damę - panią Mak. Celem jest kolaborant - Pan Lee. Zadanie - zbliżyć się do niego i umożliwić zabicie go swoim towarzyszom - także studentom…
Tak zaczyna się ten thriller polityczno-erotyczny, pełny obrazów zatracenia człowieka w polityce jak i w miłości i pożądaniu. Rola Pani Mak staje się coraz trudniejsza do odgrywania, wraz z wkradającymi się uczuciami. Odpowiedzi na pytania przestają być proste i jednoznaczne - a granica między dobrem a złem rozmywa się coraz bardziej…
Rosario Tijeras
Rosario Tijeras to historia pewnej groźnej i niebezpiecznej kobiety. Akcja tego dramatu obyczajowego rozgrywa się w końcówce lat 80-tych w Kolumbii.
W połowie realna Rosario wzięła swój żywot z kart powieści kolumbijskiego pisarza Jorge Franco, powieści, która stała się światowym bestsellerem przetłumaczonym na kilkanaście języków. To historia pasji i brutalności, w której bohaterowie bez ustanku konfrontują swoje uczucia w mieście pogrążonym w narkobiznesie i terrorze. Rosario Tijeras jest kobietą, która walczy o przetrwanie w kraju, który pozbawił jej wszystkiego, w którym czyjaś śmierć lub niebezpieczeństwo wypełniają ekstazą pobudzając przy tym najbardziej prymitywne instynkty.
Z jednej strony zachwyty krytyków. Z drugiej strony moja niska ocena. Film, pomimo mrocznego klimatu, aury miasta pogrążonego w narkotycznym śnie i narkobiznesie, nie powala formą. Nie powala także fabułą. Przedstawia raczej trudne chwile w brutalnej rzeczywistości. Ale sam ten smutek jak już się pojawi skądś na ekranie to zaraz znika, bo zasłaniają go albo pokaźne cyce Rosario albo kolejna scena łóżkowa. Można by powiedzieć - film jest przesycony erotyzmem. No ale to też nie do końca. Epatowanie nagim ciałem i sceny łóżkowe nie można od razu nazwać erotyzmem. Być może zamysłem reżyserskim było sprowadzenie całego filmu do wspólnego mianownika czyli śmierć-narkobiznes-imprezy-morderstwa-seks. I jakoś to do mnie nie przemówiło.
Nie wiem jak na fali produkcji ameryki łacińskiej i ameryki południowej wypada ten film. Wygląda na to, że tamtejsza publiczność oszalała. Przypuszczam, że podobnie jak my szaleliśmy na Psach tak przeciętny Kolumbijczyk byłby w takim stanie niezrozumienia, jak ja oglądając Rosario Tijeras.
Stąd tylko ocena 6/10
Produkcja: Kolumbia / Meksyk / Hiszpania / Brazylia 2007
Jestem legendą (I am legend)
O ja cię! Ambitne kino SF to nie jest. Najpierw się wynudziłem przez połowę filmu, czekając aż doskonały pomysł zostanie jakoś ciekawie rozwiązany. Nic takiego się nie stało. Ciekawa koncepcja została sprowadzona do klasycznego schematu. Następnie pojawiły się inne postacie dramatu i była nadziej, że coś się ruszy do przodu. Niestety ponownie nic się nie stało. A całości klęski filmu dopełniło trywialne zakończenie.
Kino SF umiera.
I am legend to właściwie film jednego aktora. Na początku próbujący pokazać wielką alienację naszego bohatera, ukrywającego się w opuszczonym Nowym Jorku. Długie ujęcia. Brak dialogów czy raczej monologów. Pomińmy “rozmowę” z manekinami, która była skrajnie idiotyczna. I tak cały czas. Wieje nudą. Choć na ekranie wspaniała i klimatyczna sceneria na kultowy film SF. Nic z tego nie wychodzi. No to choć mogli z tego zrobić jakieś kino akcji, jakąś krwawą walkę, jatkę. Myślę, że Will Smith dużo lepiej by się sprawdził w roli bohatera, niż postaci dramatycznej! I sam film by zyskał! A tak… Niska ocena. Dla anty-fanów SF: od oceny należy odjąć jeszcze 2 punkty…