Jutro. Jak wybuchnie wojna.
Pamiętam jak jakiś czas temu zwróciłem uwagę na książkę wydawaną nakładem wydawnictwa Zysk. To była powieść Jutro. Pierwsza myśl – fajny byłby film na podstawie tej książki – okazała się prorocza. No może mniej prorocza, bo film, o czym nie wiedziałem, już za wielką wodą powstał. Na wielkiej wyspie. Australii.
Sam film to jakby nie patrzeć kino młodzieżowe. Ale dość inne niż zwykle. Dramat i thriller.
Choć sam początek może stworzyć złudne wrażenie sielanki, to w miarę rozwoju akcji dotrzemy do sedna filmu – końca sielanki, początku wojny.
A było to tak.
Mission: Impossible - Ghost Protocol (2011)
Seria Mission: Impossible to swoisty fenomen. Tak jak każda seria dłużej lub krócej, ale regularnie pokazująca się na ekranach kin. Gdy starzejemy się my jak i starzeją się aktorzy, czujemy coraz większy sentyment do takich filmów. Filmów oklepanych, które nie zaskakują (konwencją). Są po prostu takie, jakie oczekujemy, żeby były.
MI4:GP to właśnie taki film. Pełny dynamicznej akcji jak i absurdów dopuszczalnych w kinie szpiegowskim „na luzie”. Dreszczyk emocji podbudowany muzyką. Szczypta humoru i dobrej zabawy wmiksowana w sensacyjną akcję, pościgi, ucieczki czy wspinaczki. Zapierające dech w piersiach scenografie jak i pomysły twórców na niemal wszystko.
Kwarantanna 2: Terminal (2011)
Horrorów w klimatach „zakażony wirusem przez ugryzienie zmienia się w zombie” nie jest mało. W sumie temat dość popularny w kinie grozy. Oto kolejna wariacja. A jednocześnie kontynuacja Kwarantanny.
Cóż tu dużo pisać, fabuła o ile istotna (lub mniej istotna) nie jest jakaś kluczowa. Jest zakażenie, musi być kwarantanna. Ludzie jak to ludzie, nie chcą się poddać i dać rządowi „zneutralizować” - tylko podejmą walkę. Walkę nierówną, bo przeciw wirusowi jak i rządowi. Jedno jak i drugie chce ich zabić, więc przebierać w środkach nie ma co, bo albo my ich albo oni nas.
Sobowtór diabła (Devil’s Double, 2011)
Muszę powiedzieć… Rewelacja!
Czasem zdarza się tak, że choć wiemy jak historia się potoczy, jaki będzie jej finał, to film wciąga. Rozbudza uśpione emocje bardziej niż „nieprzewidywalny” horror. A po plecach od czasu do czasu przebiegają ciarki niczym w dreszczowcu. Po tym można poznać dobre kino.
Sobowtór diabła to właśnie taki bardzo, bardzo dobry film. Bo choć na faktach i można śmiało powiedzieć, że to obraz autobiograficzny, to sposób narracji i przedstawienia postaci i wydarzeń sprawia, że poddajemy się emocjom.
Przetrwanie (The Grey, 2012)
Przetrwać ten film to wyzwanie. Prawdziwe. Bo nudny jest niesamowicie. Omijajcie, jeśli możecie.
Krytycy i recenzenci próbują w swoich opisach jakoś uratować ten film, nadać mu mistycyzmu, wyjaśnić i zniwelować niedoskonałości scenariusza jak i gry aktorskiej, zignorować wszelakie babole. Ale nie wierzcie im – film jest po prostu słaby. Próba siłowego podejścia i wyciśnięcia z niego klimatu – nie uda się. A czas spędzony (zmarnowany) na oglądaniu tego filmu warto przeznaczyć na cokolwiek innego (mycie okien, spacer z psem, oglądnięcie M jak Miłość…)