Resident Evil: Damnation / Potępienie (2012)
Resident Evil: Potępnie jest komputerową animacją, prequelem do wydarzeń, które rozgrywają się w grze komputerowej Resident Evil 6. I w porównaniu z kinowym filmem RE6 Retrybucja jest filmem niemal doskonałym. Trzeba wziąć pod uwagę, że film ten to teaser (zachęcacz) do poznania dalszych wydarzeń w grze komputerowej. I jest do niej doskonałym uzupełnieniem. Ale także jako samodzielny film osadzony w uniwersum stworzonym przez korporację Umbrella – zdecydowanie „daje radę”.
Pierwszy kinowy Resident Evil powstał w 2002 roku. RE Potępienie z 2012 to już dekada istnienia serii Resident Evil w formie filmowej. Oczywiście gry były wcześniej – pierwszy RE (Biohazard) miał premierę w 1996 roku. Od tego czasu firma CapCom (wydawca gry) zaszczepiła w mózgach i sercach wielu osób (najpierw graczy) chorobę – uzależnienie od świata, gdzie broń biologiczna wymyka się co chwilę spod kontroli. Zmaganiom więc nie ma końca, i też nie zapowiada się, aby kiedyś ten koniec nastąpił.
Resident Evil: Degeneracja (2009)
Leon i Claire powrócili do akacji w pełnometrażowym filmie.
Capcom stworzył serię gier Resident Evil (Biohazard), która od wielu lat towarzyszy graczom na całym świecie). Seria Resident Evil zyskała uznanie u wielu z nich i stała się grą kultową. Kilka generacji konsol, potem także dostępna na komputerach PC to nieustanna walka z kreaturami w jakie przekształcają się zarażeniu wirusem T ludzie - najogólniej ujmując: zombiaki. Stworzony świat z korporacją Umbrella i Racoon City musiał wyjść na kinowe ekrany. Mieliśmy filmy z Millą Jovovich, pełne akcji i klimatu z gry. Ale także wirtualni bohaterowie - Leon i Claire - znani graczom z kolejnych części gry pojawili się w filmie - ponad 90 minutowej komputerowej animacji 3D.
Fabularnie film umieszczono po dramatycznych wydarzeniach w Racoon City. Tam ostatecznie rozwiązano problem nie dającej się powstrzymać infekcji atakiem nuklearnym i całkowitym zniszczeniem miasta. Unicestwiono wirusa T i główną siedzibę - laboratoria Umbrella Corporation. Przy tej okazji zginęło wielu niezakażonych ludzi. Co nie bez znaczenia będzie w Resident Evil - Degeneracja.
Metropia
Słuchaj swojego wewnętrznego głosu…
…bo jakbym posłuchał głosów recenzentów, którzy jak widzę wszędzie raczej dość krytycznie ocenili ten film Larsa von Triera to ominełoby mnie jedno z ciekawszych widowisk - Metropia.
Metropia - mroczny, animowany (3D) thriller (?) o bardzo specyficznym klimacie, poruszający dość poważne tematy ludzkiej egzystencji w społeczeństwie pochłoniętym i oddanym konsumpcji. A jednocześnie będący kalejdoskopem dotychczasowego kina od czasów Hitchcocka a może nawet wcześniej. Z jednej strony więc można się w filmie doszukiwać wielu płaszczyzn, przesłania, nawiązań i różnego rodzaju smaczków. Z drugiej strony można się sycić warstwą wizualną, nadającą uroku (i mroku, która otula siną mgłą prezentowaną fabułę. Wszystko jakoś tak karykaturalnie zniekształcone… Przeinaczone. To znów Lars von Trier - postać nietuzinkowa - pokazuje, że można to samo pokazać całkiem inaczej.
Jak dla mnie Metropia to swoiste dzieło sztuki. Prezentacja artystycznej wizji. Coś pięknego! Ocena: 8/10.
Książę Persji: Piaski Czasu (USA, 2010)
Pomimo pełnej dynamiki i szybkiej akcji ja się wynudziłem. Cóż zrobić - nie jestem targetem prostych historii, gdzie sednem jest skakanie po dachach, walka ze szwadronami złych, czarnych charakterów i na koniec czy też w międzyczasie - zdobywanie księżniczki. Wszystko oczywiście okraszone bajkowymi efektami specjalnymi… A efekty to jedyne co w tym filmie z mojego punktu widzenia jest dobre. Choć efekty nie są nadzwyczajne - są po prostu na poziomie do jakiego nas przyzwyczajono ostatnimi czasami…
Zdaję sobie sprawę, że dorabianie filmowej fabuły do pierwowzoru - gry komputerowej, i tak zwana coraz częściej “egranizacja” to ciężki kawałek chleba. Media przekazu różnią się. Ta sama (podobna) fabuła wstawiona w grę, gdzie jest się interaktywnym uczestnikiem rozgrywki - nawet jeśli uproszczona - stanowi sedno rozrywki multimedialnej. Jest się bohaterem, a nie ogląda bohatera. W kinie - jest trudniej. Nie “dotykamy” już głównej postaci i musi nam wystarczyć bierne uczestnictwo w wymyślonym spektaklu.
Karas (mini seria anime DVD)
Karas to miniserial anime. Ale nie jest to klasyczne anime. Rozumiem przez to fakt, ze budżet mini-serialu był iście kinowy. Do realizacji filmu użyto połączenia technologii 3D i klasycznej 2D. Fabułę skomplikowano, a dodatkowo nie przedstawiono na tacy, jak to ma miejsce w amerykańskich produkcjach. Całość doprawiono klimatem tak doskonale, że całość jest smakowitym kąskiem. Kąskiem na wiele razy - bo obejrzeć Karasa tylko raz to za mało. Dlaczego? Żeby odkryć wszystko co w tym filmie się “pomieściło” potrzeba uważnie obejrzeć serial przynajmniej dwa razy. Bo pierwsze obejrzenie to zachwyt wizualny ale także mętlik fabularny, który rodzi się w głowie. My, europejczycy, nie jesteśmy ogólnie rzecz biorąc przyjąć taki anime i wchłonąć go z marszu. Przyzwyczajono nas do tego, że “kreskówki” są proste, i nawet te trudne są proste dla dorosłego odbiorcy. Tutaj musimy wytężać mózgownicę bardziej niż się spodziewamy. Ogarnąć całość, zwłaszcza gdy strona wizualna dodatkowo rozprasza i zachwyca - jest ciężko.