The Following (serial, sezon 3)
The Following. Po sezonie drugim nie myślałem, że da się wykrzesać coś więcej w kolejnym. A jednak trochę się udało. Choć sezon 3 ma tylko 10 odcinków (poprzednie sezony maiły po 15) to scenarzystom udało się go jakoś zapełnić. Więc znów spotykamy Joe Carrola - psychopatę i seryjnego mordercę, i jednocześnie lidera sekty swoich wyznawców. Joe Carrol siedzi grzecznie w wiezieniu, w celi śmierci i odlicza dni do egzekucji.
Z drugiej strony Ryan Hardy robi to co potrafi robić najlepiej - jest dobrym gliną. Dobrym - w sensie skutecznym. Bo jak pamiętamy z drugiego sezonu on i jego zespół tuszują sprawę egzekucji, która niezbyt zgodna była z prawem (jakie niezbyt? całkowicie!). A z drugie strony jego niezbyt standardowe metody pozwalają zbliżać się do złoczyńców i ich eliminować.
Właściwie nie wiem, czy w trzecim sezonie jest więcej złoczyńców czy więcej wejść „z buta” przez zamknięte drzwi do domu/pomieszczenia gdzie być może jest jakiś złoczyńca. Patrząc trochę z perspektywy - to jest to pewna monotonia. Cynk lub pomysł gdzie może być Mark (i/lub jego pomocnicy), żądny zemsty młody psychopata cierpiący po stracie matki i brata. Szybki dojazd, wejście z buta, znalezienie kilku ciał. I znów historia się powtarza.
Nalot (The Raid Redemption, 2011)
Czysta akcja. Mocne kino.
Z cyklu - pokażmy to, co już każdy widział wiele razy, ale zróbmy to tak, żeby zapadło w pamięć. I udało się. Ileż to już filmów było o dzielnych brygadach SWAT. Atak, zasadzka, walka o przetrwanie. Setki chyba. Więc po co kolejny? Po to, żeby zmiażdżyć widza. Ot co!
To jest film „bez ściemy”. Od początku wiadomo o co chodzi. Chodzi o to, by efektownie po raz kolejny pokazać niezwykle dynamiczne połączenie kina akcji, walk wręcz, thrillera oraz sprawdzonej historii. Choć film ma fabułę, to jest ona prosta jak budowa cepa. Oddział SWAT jedzie zrobić czystkę w „norze” groźnych kryminalistów. I oczywiście coś pójdzie nie tak. I oczywiście zakończenie będzie dobre (choć w tym przypadku nie dla wszystkich).
Ale akcja. Akcja to jest ostra jazda.
The Cabin in the Woods (Dom w głębi lasu, 2012)
Koleś na stacji paliw był evil!
U-wiel-biam-takie-hor-ro-ry!
Klasyka gatunku. Mistrzostwo powtórzeń. A jednak pomysł taki, że aż w głowie dymi. Więc co my tu mamy?
Typowo, początek, wyjazd vanem na kilka dni wakacji w odludne ustronne miejsce, gdzie nie działają komórki a na mapie GPS nie ma drogi dojazdu. Młodzi jadą odpocząć, zabawić się, wypić browarka. Kompania mieszana, tym razem nie ma tam kapitana szkolnej drużyny (nie szkodzi) ale jest w zastępstwie ktoś inny – mocno ujarany.
Od początku jest więc zabawnie.
A gdy zaczyna się robić groźnie – robi się jeszcze zabawniej!
Roznosiciel (Rosewood Lane, 2011)
Klasyczny pełen dreszczy amerykański horror.
Jeśli lubicie horrory (takie bez wyskakujących potworów) to jest to właśnie taki dobry, klasyczny horror a może bardziej thriller z elementami horroru. Film w swojej kategorii nie wyróżnia się niczym na plus ani na minus. To po prostu doskonałe kino na pochmurny albo deszczowy wieczór. Wystarczy odrobinę się zdystansować i film sprawi to, czego się po nim należy oczekiwać - dostarczy dreszczyk emocji. Po czym w miarę szybko ucieknie w zapomnienie. Ważne, że nie jest żal czasu spędzonego przed ekranem.
Opis Dystrybutora: Psycholog z radiowego talk show Sonny Blake (Rose McGowan), powraca do rodzinnego domu po tym, jak umiera jej ojciec.
Porąbani (Tucker and Dale vs Evil, 2010)
Urodzeni mordercy na wakacjach.
Dwóch „wieśniaków” spędza urlop w leśnym domku, którego posiadanie jest efektem ich życiowych oszczędności.
Nieopodal, w lesie rozbija obóz grupka studentów. Młodzież przyjechała do lasu celem zabawienia się, wypicia wagonu piwa, bliższego poznania swoich zaproszonych koleżanek itp. Standard.
Już od pierwszych chwil następują zabawne i zaskakujące zwroty akcji.
Jedna z uczestniczek studenckiej imprezy „wpada” w ręce urlopujących właścicieli leśnego domku, którzy najnormalniej w świecie ratują jej życie.
W wyniku, błędnie odczytanych intencji dwóch poczciwców, dochodzi do masakry.
„Dzieciaki wpadają na ich podwórko i zaczynają się zabijać” - tak to wygląda dla postronnego obserwatora.