Czarny Łabędź (Black Swan, 2010)
Darren Aronofsky i wszystko jasne.
Choć może wręcz przeciwnie. Gdyby się zastanowić jak sklasyfikować ten film to chyba najbliżej byłoby mu do horroru, thrillera i filmu psychologicznego. I może tego się trzymajmy - tak będzie nam prościej, tym bardziej, że nie ma to większego znaczenia. Film Aronofsky’ego kipi emocjami. Nie od początku, bo początek zaczyna się dość spokojnie i akcja zawiązuje się dość długo. Przez ten wstęp Darren wprowadza widza w świat baletu, balerin, konkurencji między nimi i dążenia do doskonałości.
Następnie rozpoczyna się iście aronofski odlot. Balet po emocjach okraszony brakiem wyraźnego rozgraniczenia między snem i jawą. Natalie Portman odtwarzająca postać głównej bohaterki - tancerki Niny, jest… szokująco dobra. Zastanawiałem się przed obejrzeniem filmu, czy Portman to dobry wybór do filmu kogoś takiego jak Aronofsky.

Enter the Void (Wkraczając w pustkę, 2009)
To może być ciekawy film, szkoda, że do nas dotrze z opóźnieniem.
Tymczasem wyszperana opinia na pl.rec.film:
Nowy film Gaspara Noe, zdecydowanie nie dla epileptyków i wrażliwych na nudnościowe bodźce. Naprawdę.
Sposób kręcenia jest o tyle nowatorski i genialny, co momentami przyprawiający o ból głowy. Tematyka jak i uprzednio zahaczająca o pornografię, dragi (osobna ścieżka kamery dla tripu po DMT), wypadki, aborcję. Wizualnie mocno wiarygodna - nie spodzieajcie się wstydliwego spuszczania kamery jak to ma miejsce w amerykanizmach.
Film jest unikatowy, także ze względu na OST, w którym maczało palce Throbbing Gristle i Coil. Pod tym względem to perełka.
Fabuła to w zasadzie studium out-of-body-experience w powiązaniu z narkotykowymi tripami i buddyjską filozofią (Księga Umarłych).
Momentami mocno brutalna, gwałtowna, wizualnie porażająca. Nie jest to film dla wszystkich, ale jesli komuś przypadł do gustu np. ostatni Testuo (Bullet Man), powienien znaleźć tu coś dla siebie.
Autor: neuro na pl.rec.film

Maczeta (Machette, 2010)
Tępą maczetą głowy nie odrąbiesz.
Maczeta (Machette) to kolejny film Rodrigueza z doborową obsadą. A jednocześnie film, który muszę z całego serca odradzać. I to nie dlatego, że jest niesmaczny (lub za taki może być odebrany). Po prostu to kolejna produkcja “w stylu Rodrigueza”, która niestety jest odcinaniem kolejnych kuponów od nazwiska. Kolejny “odcinek” to po prostu przesyt. Ten sam klimat, te same gagi, ci sami aktorzy (no prawie). Ogólnie filmy, bazujące na klasie B filmów akcji z przesadną przemocą i te pe bledną z czasem. Za pierwszym, drugim, trzecim razem są rozrywką, śmieszą, w kolejnych odsłonach gdy widz dostaje ciągle to samo - po prostu nudzą.
I właśnie za tą nudę, za zmarnowany potencjał - ocena 2/10.
Wyszperane na pl.rec.film

Istota (Splice, 2009)
W sumie, cóż złego się może zdarzyć?
Niełatwo być bogiem, twórcą. Istota to wariacja na temat Frankensteina. Współczesny film, połączenie dramatu i horroru z domieszką fantastyki naukowej. Dwójka ambitnych naukowców zaczyna swoją zabawę w boga. Tworzą kolejne istoty, nowe gatunki, mieszając i eksperymentując z różnymi fragmentami DNA zwierząt. Kieruje nimi pasja odkrywcy połączona z poszukiwaniem uwielbienia i sławy, która na nich spadnie gdy dokonają czegoś przełomowego.
Ich praca, choć satysfakcjonująca, to za mało. Są pionierami więc starają się wytyczać nowe ścieżki w nauce. Kolejna istota otrzymuje ludzkie DNA - i pojawia się jako największe ich dzieło. Stworzyli istotę najdoskonalszą z wszystkich poprzednich. Inteligentną. Ludzką.
I właśnie to człowieczeństwo istoty to największy problem. Szybko się okazuje, że to nie kolejny królik doświadczalny, że posiada uczucia, które można zranić, oraz wszystkie ludzkie cechy - zarówno te dobre jak i te słe złe. A skoro mamy horror, to jak się domyślacie, problemem będzie to co w ludziach jest złe, a co może być wyzwolone przez zabawę w boga.
