Mgła - The Mist (USA, 2007)
Horror. Właściwie to lubię horrory, ale jak sie okazało podczas tego seansu - nie wszystkie. Mgła (The Mist) nie załapie się niestety do tych ulubionych. Choć też - nie powiem - nie spadnie z hukiem na samo dno. Ale po kolei - od najbardziej irytujących rzeczy. Po pierwsze - gra aktorska. Tym aktorom chyba nie płacono. Albo nie wyjaśniono jak mają grać. Ciągle coś nie iskrzy, jest sztucznie, a im bardziej sztucznie jest, tym jest śmieszniej (lub głupiej - to zależy od scenki) zamiast żeby było straszniej. Po drugie - klimat. Początek filmu zapowiada niezwykle klimatyczny film. Niestety po paru minutach czar pryska. Reżyser to chyba nie za bardzo miał pomysł jak utrzymać napięcie podczas całego filmu. No i niestety nie wziął też sobie do serca maksymi mistrzahorroru kinowego - Alfreda Hitchcocka (”dobry film musi się zaczynać od trzęsienia ziemi a potem napięcie powinno systematycznie narastać“). Po trzecie - nooo nieee, ale efekty specjalne to sie robi obecnie troche lepsze.
Ale żeby nie było - film ma także plusy. Początek i klimat na samym początku. Końcówka - noooo, nie jest typowo amerykańska. Co dziwne. Niestety nie jest też moim zdaniem najlepsza, a może - przez tą jak już pisałem - średnią grę aktorską wypada dość blado. Jakoś tak całkowicie wyprana z emocji scena w samochodzie. No cóż. Widać nie można mieć wszystkiego. No i chyba tyle.
Film Mgłą (The Mist) to raczej w kino klasy B. Trochę szkoda zmarnowanego potencjału. No ale widać tak już musi być - muszą być lepsze filmy i te gorsze. Ten należy do tej drugiej kategorii…

Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz