Juno (USA, 2007)
Juno to amerykański film, który zaczyna się jak typowa amerykańska głupkowata komedia niskich lotów. A przynajmniej takie miałem pierwsze wrażenie. Już nastawiałem się, że nic z tego nie będzie. Że będę zawiedziony, rozczarowany… Natomiast już chwilę potem zdałem sobie sprawę, że film zaczyna traktować o poważnych problemach i rozterkach 16-latki postawionej w niecodziennej, acz coraz częstszej wśród rówieśniczek, sytuacji. Film wciągnął mnie całkowicie. A do tego wszystkiego zakończył się z morałem (właściwie niejednym). I to tak całkowicie nie w amerykańskim* stylu.
Trudne tematy młodych ludzi i tego jak z tym radzą sobie dorośli są opowiedziane w lekki w formie sposób, charakterystyczny dla amerykańskiego kina młodzieżowego. Jest w tym odrobina wulgarności, zderzająca się ze spokojem i mądrością ludzi dojrzałych. Ale nie tylko problem Juno - zaskoczonej 16-letniej matki - pojawia się w tym filmie. Odpowiedzialność, wzajemne relacje, miłość i szacunek na równi dotyczą ludzi dorosłych. Film doskonale obnaża fakt, że bycie dorosłym nie oznacza “masz ukończone XX lat i jesteś dorosły/-ła. Można mieć 16-lat i być osobą odpowiedzialną, dojrzałą emocjonalnie, postępującą w sposób właściwy. A można mieć 30+ lat i dalej być nieodpowiedzialnym człowiekiem.
W filmie nie znalazłem żadnych wad. Fabularnie nie mam zarzutu. Gra aktorska jest bardzo dobra, doskonale wpasowana w formę jak i sam przekaz. Do tego wszystkiego bardzo podobała mi się ścieżka dźwiękowa. I dialogi. I charakteryzacja. I tempo akcji. I sytuacyjny humor.
Wręcz jestem zaskoczony, że tego typu film tak bardzo mi się podobał. Polecam!
*) nie w takim, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni oglądając amerykańskie kino młodzieżowe…

Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz
film jest rewelacyjny, świetna gra aktorska głównej bohaterki i naprawdę fajna muzyka
Komentarz od anitka — 25/03/2008 @ 15:29