Chaotyczna Anna (Caotica Ana)
Z punktu widzenia widza jest znacząca różnica między chaotycznym filmem a filmem o chaosie. Oglądając Chaotyczną Annę mamy wrażenie że reżyser nie wiedział o tej różnicy, oraz jaki wpływ na odbiór filmu bedzie miał zły wybór konwencji. No i tak zamiast wysmienitego filmu mamy chaos. Dobry klimat, rodzący sie na poczatku filmu, zamiast rozwijać się i umacniać w widzu poczucie zagubienia fragmentarycznie paruje z obrazu, pozostawiając niedosyt, czy wręcz niesmak.
A mogła to być niezwykła, metafizyczna podróż po świecie i emocjach. Po uczuciach i ekspresji ich wyrażania. Przy niesamowicie dobranej scieżce dźwiękowej i porządnie nakręconych ujeciach aż się marzy człowiekowi, żeby koncepcja całości - fabularna i reżyserska - nadążała. Tworzyła coś spójnego.
Choć może nie jest aż tak źle. Film mozna oglądac fragmentami. Podzielić go na cześci. Obrazy. Można sie nie przejmować pseudo-mistyczną częścią zabita przez naturalistyczny rozbiór za pomocą hipnozy po trochu jakby z archiwum x. Jako tygiel obrazów i dźwięków film sprawdza się. Jest w nim wiele scen, ujmujacych za serce czy też uderzających w widza swoją ekspresją. Wśród plew są zatem jakieś ziarna. I tylko od widza zalezy, czy będzie się z nich cieszył, że są. Czy też smucił, że tak dużo plew jest w tym wszystkim…
A ja za te przebłyski silnych emocji dam wysoką ocenę…
Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz