Droga bez powrotu 2 (Wrong Turn 2 - Dead end)
Droga bez powrotu 2 (Wrong Turn 2 - Dead end) to jak łatwo się domyślić kontynuacja Drogi bez powrotu - horror gore rozgrywający się w lasach Virginii. Druga część nie ma wiele wspólnego z poprzednią, pierwszą częścią. Owszem, podobny jest motyw - w lasach zamieszkują mutanci, zdeformowana rodzina kanibali, którzy to wykorzystują każdą okazję by upolować sobie coś na obiad. I tyle podobieństw. Niestety “dwójka” zatraciła klimat jedynki, gdzie najpierw powoli, wraz z bohaterami, odkrywaliśmy w jakim jesteśmy niebezpieczeństwie, a następnie film przeradzał się w soczyste, ociekające krwią gore. Był i klimat, i trochę napięcia, i wszystko się dobrze (a właściwie to bardzo źle) kończyło. Jedynka miała urok i dla zwolenników gore była smakowitym, choć niskobudżetowym, kąskiem.
Droga bez powrotu 2 pozbawiona jest tego wszystkiego, a przez to jest znacznie gorsza. Tym którzy w ogóle nie lubią gore stanowczo odradzam.

Piła 4 (Saw 4)
Piła 4 to kolejny “odcinek” serii filmów o prostych tytułach (Piła, Piła 2, Piła 3) i zarazem w mojej opinii najgorszy “odcinek”. To co jeszcze w “jedynce” było zaskakujące i szokujące, to co w “dwójce”, choć powtórzone dalej szokowało, w “trójce” wszystko było już powtórzeniem. W “czwórce” zaś mamy do czynienia z po raz kolejny odgrzewanymi flakami, które starają się pretendować do “czegoś nowego” poprzez coraz większym epatowaniem brutalnością i przemocą. Owszem, ten film od zarania miał w sobie dużo zła i przemocy, bezpodstawnego sadyzmu. Tymczasem w czwórce postawiono na wyjaśnienie początków, wyjaśnienie jak to się wszystko zaczęło. Tyle, że rozwianie tajemnicy zwykle nie służy dobrze opowieści. Tym razem też tak się stało - całą ta tajemnica, która była znika. Do tego historia okazuje się głupkowata, niespójna,mało straszna, stworzona na siłę. A z braku pomysłu jak z “czwórki” zrobić emocjonujące kino, okraszano film krwistymi efektami w nadmiarze. Sprawia to, ze film oglądamy z niesmakiem, ale nie dlatego, że ktoś komuś oko “wydziubie” i krew tryśnie. Tylko dlatego, że część czwarta nijak nie umywa się do pierwowzoru jak i części poprzednich. Nuda…

Krwawa uczta
Gdzieś w przydrożnym barze w Ameryce… Wchodzi facet ze strzelbą, zakrwawiony i mówi - “Ja was uratuję, ale musicie robić to, co Wam powiem“. Na dowód, że mówi prawdę - ginie! A dokładniej zjada go coś, coś obrzydliwego, coś co jest połączeniem wszelkich potworów jakie widzieliście. I zaraz potem zaczyna sie 88 minut gore. Ludzie walczą z tym czymś, z czymś jakby… potworami. Krew tryska obficie, oraz nie tylko krew. Ale tez jakieś obrzydlistwo. Urywane są głowy, ręce, nogi… A do tego jest odrobina czarnego, makabrycznego humoru. Prawdziwe blood-gore z odrobiną autoironii gatunku. Wyśmienite. Polecam.

Ziemia Żywych Trupów (Land of the Dead)
Będzie ultra krótko. Cóż. Resident Evil to nie jest (i tak lepsze od Ultraviolet, ale do Wzgórza Mają Oczy brakuje temu ohohohoho). Właściwie to spodziewałem się więcej gore, gore, gore. A tutaj cała akcja to odstrzeliwanie zombiaków na odległość. I tylko zombiaki z bliska atakują, jak już podejdą. Wszystko przez to staje sie ciut zbyt sterylne, do tego wyprane z emocji. Nie ma nastroju, klimatu takiego,jaki powinien towarzyszyć przemarszowi martwych przez kraj żywych…

Wzgórza mają oczy (The hills have eyes)
Perfekcyjny horror gore - od razu powiem, ze najlepszy jaki w tym roku widziałem. Wyśmienity, wyśmienity klimat, odpowiednia dawka strachu i wystarczająca ilość krwi i przemocy. Fascynujące.
New Mexico, pustynia, skrót który ma oszczędzić kilku kilometrów na drodze do Kalifornii a akurat grają California Dreamin’ w radiu. Tak zaczyna się sielanka, prawdziwy amerykański sen w czasach, gdy… Kilka bomb atomowych wybuchło w ramach testów. Zimna wojna. Jaki związek to może jednak mieć z naszymi bohaterami i Route 40 to California… Bloody path to … ale nie uprzedzajmy faktów ;)
Co spotka naszą wesołą rodzinkę żywcem z plakatów w Fallout? Czy szczęśliwie dojada do celu swojej podróży? Polecam uzbroić się w silne nerwy i… zapaść się wygodnie w fotel. Niemało, oj niemało wrażeń zostało gwarantowane przez te dwie godziny…
