Sierociniec (El Orfanato)
Horror Sierociniec (El Orfanato) dłuży się człowiekowi niczym wielka micha flaków z olejem. Powolność akcji jest zabijająca - widz ciągle oczekuje, ze coś się zacznie dziać. Tymczasem ciągle coś skrzypi w starym domu. Ciągle coś drewnianego o coś metalowego uderza. I głośność muzyki narasta. A potem opada. I słychać morza szum, mewy śpiew.
O ile w takim Lśnieniu samo oczekiwanie było iście elektryzujące, atmosfera gęsta od przyszłych wydarzeń, szaleństwo dopiero miało zaistnieć a w powietrzu wisiało coś więcej niż obłąkanie, strach, pustka.
Tymczasem w Sierocińcu nawet jak się coś dzieje, to nic się nie dzieje.
Sierociniec jest jak świnka morska - ani to horror, ani thriller psychologiczny, ani nawet horror psychologiczny, nie jest to mroczna bajka w stylu Delicatessen. Mówiąc współczesnym językiem - Sierociniec jest jak lokata - całkowicie bez sensu. A jedna mroczna scena pseudo-naukowa a silnie spirytystyczna nie uratuje całości. Choć na pewno sprawi, że osobom lubującym się lub bojącym się egzorcyzmów i duchów serce może stanąć…
Oprawa audiowizualna jest tym, co ratuje film od strony technicznej. Chłodne przyblakłe kolory w tego typu filmach to żadna odkrywcza nowość, ale tutaj akurat pasują bardzo dobrze. Same zdjęcia i ujęcia - poprawne. Długie i pociągłe, gdy potrzeba. Dynamiczne i skaczące gdy pasują do akcji. Choć czasem zdarzają się takie ujęcia jak w Cloverfield czy Blair Witch Project. I to niekoniecznie wtedy, gdy pasują.
Muzyka jest ważnym elementem opowieści, daje ona znać widzowi jednoznacznie kiedy można siedzieć spokojnie, kiedy na ekranie coś się zaczyna dziać. Gdy przysypiałem, to głośne partie muzyki sprawiały, że otwierałem oko, aby sprawdzić co się dzieje. A gdy nagle coś głośno gruchnęło (za głośno, ale może to dlatego, że nie jestem z pokolenia mp3 i słuch mam dobry, choć nie audiofilski) to było od razu wiadomo, iż bać się należy. Choć nie, nie bać. Należy się przestraszyć i tyle.
Zauważyłem, ze ostatnimi czasy, im więcej różnych nagród umieszczone jest na plakacie, tym film spokojniejszy. Jedna czy dwie nagrody oznaczają, że film ma jeszcze szansę. Od trzech w górę zaczyna się pojawiać ryzyko, ze wynudzimy się jak mops, uśniemy na seansie, albo obudzi nas pochrapywanie gdzieś z lewej czy prawej strony. W przypadku Sierocińca nie ma o czym dyskutować - jest nudno, jest sennie, jest mało strasznie, jest do bani!
Oklepany temat. Po macoszemu potraktowana fabuła. Sine kolory i długie ujęcia. Doskonałe nagłośnienie… Mogło być tak dobrze…
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz
Zgadza się. Film jest o niczym. Ani to horror ani thriller. Nudy. Trochę się bałem ale historia wogóle mnie nie wciągnęła. Klimat strachu był ale suspens gdzieś zniknął po drodze.
Komentarz od NW — 20/05/2008 @ 11:36
Bzdura. Film był bardzo chwytliwy. Mnie się osobiście podobał bardzo. Fabule nie można nic zarzucić. I oczywiście nikt nawet nie wspomni o genialnym dobrym zakończeniu smutnego filmu.
Komentarz od Majka — 17/08/2008 @ 14:28