Garden Party (2008)
“Garden Party jest typową opowieścią o Los Angeles - mieście, gdzie przybywają ludzie z całego świata, aby dosięgnąć marzeń o sławie i pieniądzach. Film to historia trojga nastolatków mających nadzieje spełnić swoje marzenia w Hollywood, gdzie zawsze jest ktoś młodszy, odważniejszy i bardziej sexy.” — -FilmWeb.pl
Lubię filmy, gdzie jest duzo muzyki. Ale nie filmowej, klasycznej (choć taka też bywa dla mnie dobra), tylko popowej, rockowej. Gdy stanowi ona tło dla filmu wtedy w moich oczach (uszach) całośc nabiera dodatkowej wartości. W Garden Party towarzysząca nam muzyka doskonale dodaje klimatu. A to już wielki plus dla filmu. W Garden Party już od samego początku nasze uszy zalewają dźwięki. A to rockowego młodzieżowego zespołu, który odgrywa swoje próby szukając nowego wokalisty. A to w pozostałych momentach, stanowiąc funkowo jazzowe tło dla leniwie rozwijającej się akcji, gdy poznajemy wszystkich bohaterów tej historii.
A po za tym? Po za tym mamy w filmie pieniądze, seks, rywalizację - wszystko co jest obecne w naszym codziennym świecie. Ludzie starają się do czegoś dojść, a my to glądamy z kilku perspektyw. Zarówno od strony kogoś, kto nie ma pieniędzy by codziennie kupić sobie jedzenie. Jak i ludzi majętnych, którzy już do czegoś doszli. Jaką drogą podążyć, by osiągnąć coś w życiu? I czy to już osiągniemy, to czy nie obudzimy się samotni wśród innych ludzi. Film nie daje odpowiedzi. Pokazuje jedynie jakie są opcje, jakie są drogi.
Film ogląda się przyjmnie. Brak w nim pośpiechu. A mieszanka ludzi i sytuacji w filmie jest zachwycająca. No i miasto… Magia Los Angeles…
8/10
Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz