Książę Persji: Piaski Czasu (USA, 2010)
Pomimo pełnej dynamiki i szybkiej akcji ja się wynudziłem. Cóż zrobić - nie jestem targetem prostych historii, gdzie sednem jest skakanie po dachach, walka ze szwadronami złych, czarnych charakterów i na koniec czy też w międzyczasie - zdobywanie księżniczki. Wszystko oczywiście okraszone bajkowymi efektami specjalnymi… A efekty to jedyne co w tym filmie z mojego punktu widzenia jest dobre. Choć efekty nie są nadzwyczajne - są po prostu na poziomie do jakiego nas przyzwyczajono ostatnimi czasami…
Zdaję sobie sprawę, że dorabianie filmowej fabuły do pierwowzoru - gry komputerowej, i tak zwana coraz częściej “egranizacja” to ciężki kawałek chleba. Media przekazu różnią się. Ta sama (podobna) fabuła wstawiona w grę, gdzie jest się interaktywnym uczestnikiem rozgrywki - nawet jeśli uproszczona - stanowi sedno rozrywki multimedialnej. Jest się bohaterem, a nie ogląda bohatera. W kinie - jest trudniej. Nie “dotykamy” już głównej postaci i musi nam wystarczyć bierne uczestnictwo w wymyślonym spektaklu.
Książę Persji: Piaski Czasu można polecić mało wymagającemu widzowi, fanowi serii gier o Księciu oraz wszystkim, którzy mają pociech w słusznym wieku - odpowiednim dla awanturniczego kina familijnego.
W tym przypadku może i pokusiłbym się o danie oceny 6/10.
Dla pozostałych odbiorców - myślę, że adekwatne będzie ostrzeżenie oceną 3/10
Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz