Przychodze z deszczem (2008)

11/06/2011 By: Truposz Kategoria: 09/10, DVD, Dramat, Film, Kino azjatyckie, Sensacja

przychodze-z-deszczem-2011-radiohead-muzyka.jpgHongkong. Mafia. Detektyw z przeszłością. Zaginiony syn miliardera.

Czego spodziewalibyście się po takiej mieszance? Wybuchowego azjatyckiego kina akcji z domieszką sensacji. Czegoś lekkiego na pochmurne popołudnie. Filmu, który pozwoliłby na lekkostrawną rozrywkę i chwile potem już wyleciał z pamięci.

Błąd. I zaskoczenie. Całkowite. Przychodzę z deszczem to bez wątpienia jeden z tych filmów, które ciężko się ogląda. Ciężko dlatego, że z każdym obrazem widz czuje ostre kłucie. Czuje jak film kawałek po kawałku zapisuje się w mózgu. Aby pozostać tam na lata. Może dekady. Aby nigdy nie ulecieć z pamięci. Pełna smutku i brutalna jednocześnie historia noir.

Dramat wielu osób. Choć dla każdej dramatem jest co innego. Czy lekko zarysowany dramat miliardera, który opętany paranoją strachu przed śmiercią syna oglądał tylko za pośrednictwem telekonferencji. Jego syna szukającego swojego miejsca na świecie, czyniącego dobro i cierpiącego za swoje(?) winy.

Eks-policjanta, który kiedyś zbyt zbliżył się do seryjnego mordercy. Tak blisko, że uznał go za artystę. Lecz do tej pory przeżywa koszmary śledztwa, które wpisało się w jego umysł. Obraz za obrazem na ekranie przewija się czarna strona życia w tym dramacie ludzkich istnień. Postacie mają niesamowita głębie a momentami wręcz irytujaca muzyka (Radiohead) wprawia mózg w nostalgiczne drżenie powodując chęć natychmiastowej ucieczki w ułudę pięknego świata.

Reżyser Tran Anh Hung stworzył niesamowite dzieło. Bez artystycznego nadecia, z dodatkiem mistycyzmu i nawiązań do cierpienia Jezusa przedstawił swoja wizje udręczonego świata. Dodał do tego azjatycką wrażliwość i odmienne od europejsko-amerykańskiego spojrzenie. Nie oceniał, nie wyróżniał złych i dobrych. Pokazał “dzieci boże” takie jakie są. Zapisał się w pamięć (moją) i być może zapisze się w Waszą. Jeśli tylko odważycie się na taką mroczną wędrówkę. Ale bądźcie przygotowani na cierpienie, które Was dotknie…

Przychodzę z deszczem
I came with the rain
reż. Tran Anh Hung
Hongkong, USA - 2008

INNI O FILMIE:

Kline (Josh Harnett), stratowany przez życie były policjant z L.A., dostaje zlecenie, by odnaleźć syna chińskiego milionera. Tradycyjne procedury na niewiele się zdają. Im dalej Kline zapuszcza się w mroczne miasto, tym bardziej sam siebie zaczyna się bać. Wracają traumatyczne wspomnienia z przeszłości, a szczególnie związane z niejakim Hasfordem (Elias Koteas), seryjnym mordercą, który ze szczątków ofiar składał przerażające rzeźby. Na horyzoncie majaczy natomiast figura współczesnego mesjasza. Brzmi przedziwnie? Nie bez powodu, “Przybywam z deszczem” to nie jest do końca normalny film, ale zaręczam, że fascynujący. Tran Anh Hung, wybitny wietnamski reżyser, do tej pory znany raczej z subtelnych filmów, takich chociażby jak “Schyłek lata”, wpadł na ekscentryczny pomysł, by umieścić tradycyjne motywy pasyjne w Azji i połączyć je z kinem noir. Takiej mieszanki jeszcze nie widziałem.

Źródło: http://wyborcza.pl/1,99224,9751228,_Przychodze_z_deszczem_.html

Zobacz nowa wersje
Brak komentarzy »

Nikt tego jeszcze nie skomentował.

Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL

Dodaj komentarz