Tożsamość (Unknown, USA 2011)
Film obejrzałem. Ale jakoś nie miałem natchnienia opisywać. Właściwie powinienem od razu ostrzegać, przestrzegać, odradzać, ratując Was przed szmirowatym kinem. Jednak myślałem, że to moje uprzedzenie wobec Neesona, którego raz trawię raz nie trawię w filmach. JEdnak dzięki temu, że znalazłem podobną krytykę i podobne do moich przemyśleń - robię tutaj krótki swój wstęp i pozwalam sobie zacytować w całości znalezione fragmenty…
INNI O FILMIE:
Dwa zdania na temat tej rozpaczy. Uwaga - SPOILERY jak ruskie czołgi!
Do filmu podszedłem z dość dobrym nastawieniem, które się utrzymało przez jakiś czas. W końcu - realizacja całkiem dobra, Neesona lubię i grał na poziomie, zaczęło się w miarę obiecująco. Nastrój stopniowo się obniżał, gdy zorientowałem się, że scenariusz pikuje i nie ma szans na satysfakcjonujące domknięcie historii. Scenariusz… minutę po zakończeniu projekcji zapytałem sam siebie: jak można było spłodzić tak kretyńską historię z tak oczywistymi dziurami? Jakim cudem ten scenariusz został zrealizowany w takiej formie? Dlaczego Neeson się zgodził wziąć w tym udział? Czy ludzie nie myślą?
Z rzeczy, które mnie uderzyły, zacznę od chyba najważniejszej. Otóż - mamy superagenta superpotężnej organizacji, który trafia na parę dni do szpitala po tym, jak zrobił sobie kuku w trakcie superważnej misji. Agent budzi się - i nie ma przy nim nikogo. Pies z kulawą nogą nie raczył się zainteresować, co się z nim właściwie stało. Żadnego kumpla z sekcji, który by powiedział “już dobrze, kontynuujemy misję bez ciebie, a ty jesteś pod dobrą opieką”. A właściwie to powinien się obudzić w klinice sekcji.
Chwilę później, gdy z fałszywymi wspomnieniami zaczyna robić bałagan, jego mocodawcy upierają się, żeby go zabić. Nie wyprowadzić z błędu, nie przejąć pokojowo, tylko utłuc. Jaki to ma sens? Zabić najlepszego człowieka?? Przecież mogli wysłać do niego “żonę”, żeby go uspokoiła i sprowadziła na właściwą ścieżkę. Przecież Rodney mógł wziąć go za rączkę i z nim normalnie pogadać. Po cholerę go było mordować??
Ach, mordercy. Nie wystarczał im solidny gnat. Co chwila pojawiały się w ich dłoniach jakieś dziwne narzędzia zbrodni - igła z trucizną, strzykawka… Po co? Ta scena w szpitalu - morderca skręca kark pielęgniarce, a potem próbuje wywieźć Neesona po wstrzyknięciu trucizny do jego kroplówki. PO JAKĄ CHOLERĘ? Dlaczego nie skręcił mu po prostu karku? Dlaczego nie wstrzyknął mu tej substancji prosto w ciało? Jeśli natomiast chcieli go tylko uśpić i wywieźć - dlaczego Rodney nie przyszedł do szpitala i nie powiedział “Martin, wiem, że jesteś w kłopocie, ale chodź z nami, wszystko ci wyjaśnię po drodze”?
I tak dalej, i tak dalej. W ogóle - samo umocowanie fabuły. Po kiego grzyba tak się wysilać, żeby zabić naukowca pozorując zamach na księcia? Niby były dwa słowa na ten temat - ale czy pamiętacie, żeby kiedyś media zainteresowały się śmiercią jakiegoś jajogłowego? Co innego gwiazda muzyki, albo członek rodziny królewskiej - ale naukowiec?? Przecież wszechpotężna sekcja 15 mogła zaaranżować, żeby, dajmy na to, spadł ze schodów i skręcił kark. Przecież nie miał żadnej ochrony.
Dalej - sekcja chce przejąć dane na temat nowej odmiany kukurydzy. Najłatwiej byłoby poczekać, aż naukowiec ujawni je na konferencji - w końcu udostępnił informacje za darmo. No dobrze, ale przyjmijmy, że chcą informacje dla siebie, i żeby nie zostały udostępnione nikomu innemu - jakie są realne szanse, że ten kawałek elektroniki, który naukowiec nosi przy sobie, to jedyne źródło? Że nie ma miliona notatek i tony dokumentacji w jego laboratorium? Że nie ma przynajmniej tuzina asystentów, którzy w ciągu tygodnia są w stanie odtworzyć całe badania? Że organizacja księcia, która wyłożyła kasę na badania, nie znajduje się w posiadaniu ich wyników? I jaki sens ma fakt, że on to nosi przy sobie?
Dobra. Za dużo pisania o głupim filmie, ale mi się przelało.
Źródło - pl.rec.film, Seoman
INNI O FILMIE:
Mam podobne odczucia, do połowy klimat fajny, potem nagle wszystko zaczyna sie sypać, wschodnie Nimecy pokazane jakby z lat 80tych, niektore rekwizyty w mieszkaniach wzieli chyba z muzeum. Najgłupsze w tym wszystkim było to że facet nie mogł znaleźć nigo w Ju-es-ej kto móglby potwierdzić kim jest. To co on robił przez cale zycie? Zero rodziny, kolegów tylko jeden pseudoznajomy naukowiec ? I to go nie zdziwiło. Paranoja jakaś.
Źródło - pl.rec.film, BearBag
Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz