Jutro. Jak wybuchnie wojna.
Pamiętam jak jakiś czas temu zwróciłem uwagę na książkę wydawaną nakładem wydawnictwa Zysk. To była powieść Jutro. Pierwsza myśl – fajny byłby film na podstawie tej książki – okazała się prorocza. No może mniej prorocza, bo film, o czym nie wiedziałem, już za wielką wodą powstał. Na wielkiej wyspie. Australii.
Sam film to jakby nie patrzeć kino młodzieżowe. Ale dość inne niż zwykle. Dramat i thriller.
Choć sam początek może stworzyć złudne wrażenie sielanki, to w miarę rozwoju akcji dotrzemy do sedna filmu – końca sielanki, początku wojny.
A było to tak.
Gdzieś w Australii żyją ludzie. Mają dzieci, a dzieci dorastają. Młodzi chcą koniecznie spędzić czas gdzieś na wycieczce, na odludziu. Kompletują „ekipę” i wyjeżdżają. Dalej, typowo dla teen movie, jest piękny krajobraz, jeziorko, plaża, dzika przyroda, pocałunki na plaży, spanie pod gołym niebem, i niebo pełne gwiazd. Niebo pełne eskadr wojskowych samolotów. Ciemne niebo pełne zaskoczenia.
Powrót do rodzinnych stron to zaskoczenie. Martwy pies. Nieobecność rodzin. Puste gospodarstwa. Przeczucie, że stało się coś złego. Nocny wypad do miasta, żeby zobaczyć co się dzieje. Obóz jeniecki. Żołnierze. Wojna. Strzały, by zabić.
Nasi młodzi bohaterowie obdarci z dotychczasowego poczucia bezpieczeństwa znajdują się nagle w środku wojny. Muszą dorosnąć. Muszą zmienić często swoje ideały. Szybko dorosnąć, jeśli chcą stawić czoło nie tyle samemu wrogowi co sytuacji.
Pomimo naiwności filmu w niektórych momentach, cały obraz wyśmienicie przedstawia ludzkie zachowania jak i przemianę człowieka pod presją wydarzeń i krytycznych sytuacji. Jedna z piękniejszych scen tego typu to gdy wychowywana przez pastora dziewczyna, przeciwna zabijaniu nawet wrogów (zgodnie z „nadstaw drugi policzek”) aby ochronić swoich przyjaciół przed śmiercią wychodzi do wroga z karabinem i niemal na oślep zabija okupantów jednego za drugim. A z każdym strzałem widać cierpienie uciekających ideałów, wiary w miłość Boga oraz dysonans między tym w co wierzyła a to co musi robić.
Jutro. Jak wybuchnie wojna nie jest kinem mega-ambitnym. Niektórzy uznają film za zbyt naiwny. A ja Wam mówię – warto obejrzeć, bo choć nie jest to ideał, to bardzo dobre kino. Wręcz można zapomnieć, że to kino młodzieżowe – obrazy jak i tematyka są dojrzałe i dorosłe. Tu nie skaczą w rytm rocka wampiry czy wilkołaki.
Aż żal, że taki banalny w pomyśle film (banalny pomysł w powieści, na której został oparty) i właściwie trywialna scenografia jak i lokalizacja nie mogły powstać w Polsce zamiast „fefnastej romatycznie głupiej dennej komedii”.
Polecam – ocena: 8/10
Jutro. Jak wybuchnie wojna.
2012, Australia
Dystrybutor: Oparty na bestsellerowej powieści Johna Marsdena film opowiada historię ośmiu australijskich nastolatków z małego miasteczka, którzy wybrali się kilkudniowy kemping, aby spędzić trochę czasu na łonie natury. Podczas wyprawy zauważają przelatujący tuż nad ich głowami samolot wojskowy, a po powrocie do miasteczka dowiadują się, że ich kraj został najechany przez inne państwo. Trwa wojna, młodzi ludzie nie są przygotowani na takie okoliczności postanawiają jednak stawić czoła wrogowi i walczyć o swoje życie.
Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz