Pamięć Absolutna (2012, Total Recall)
Wymazać z pamięci.
Jako, że to remake nie odbędzie się bez odniesień i porównań. Pierwsza ekranizacja oparta na krótkim opowiadaniu P.K.Dicka była swoistym wydarzeniem w swoich czasach. Futurystyczna wizja świata, pokazująca „jak będzie” kiedyś. Tradycyjna walka dobra ze złem i odkrywanie „kim ja do cholery jestem”. Więc w kręgach fanów SF (i nie tylko) zyskała wręcz miano filmu kultowego. Pełna nowych pomysłów, atrakcji wizualnych jak i sprytnej fabuły stała się filmem akcji SF do którego nawet po latach (wiem, sentyment) chętnie się wraca…
Poprzeczka dla remake więc wysoko, jeśli chodzi o widzów, którzy pamiętają Arniego w roli głównej. Dla młodych widzów, bo to do nich głównie skierowane jest to przedstawienie… wystarczająco nisko, by się nie pogubili.
Nie będę się silić na teksty „to co było kiedyś to nie to co jest teraz” ani „trzeba zapomnieć co było i docenić to co jest, bo nie jest to złe”. Ogólnie zapanowała ostatnio moda, nawet wśród recenzentów, że wychwalają pod niebiosa te filmy, które robią widza w przysłowiowego „wała”.
Że niby na bezrybiu i rak ryba? Rak to rak, ryba to ryba.
To, że filmów SF jest jak na lekarstwo, nie znaczy, że cokolwiek się pokaże teraz, ma być wychwalane niczym radosna nowina. To, że widzowie dostają miałką papkę jaka wychodzi z przemielenia tego co kiedyś było znane i lubiane, to strzał w kolano w dalszej perspektywie. A twórcy nie starają się nawet zaproponować nowych pomysłów, tylko wykorzystać stare. Taniej by ich wyszło wprowadzić stary film do kin. Może nawet zarobiliby więcej…
Nowa Pamięć Absolutna nie oferuje właściwie niczego, czego już nie widzieliśmy lub nie było w kinie SF. No może doszło parę absurdów, które jednak nie rażą gdy tylko widz sobie uświadomi, że twórcy omijają S i zostaje samo F. Bo wyobraźcie sobie, że do Waszego sielskiego miejsca zmierza wroga armia. Wejście prowadzi przez tylko jedną dziurę (drzwi, wrota, czy korytarz). W obliczu inwazji co należy zrobić? Najprościej po prostu zatkać dziurę i zatrzymać inwazję. No ok, ale wtedy nie byłoby widowiska… A do widowiska nie trzeba zdrowego rozsądku nawet bez odrobiny tego S.
Fikcja i akcja. Taki to jest film. Fabuła znana z poprzedniej części. Jest sobie człowiek, który nie wie kim jest ale przez splot wypadków nagle zaczyna odkrywać, że chyba był kimś innym. Przez co staje się nagle ściganym. Więc musi uciekać, odkryć prawdę, zbawić świat (w tym wypadku ciemiężoną klasę robotniczą, do której należy). I wszystko byłoby pięknie. I nawet jest pięknie. Wizualnie och i ach. Akcja wre bez chwili przestoju. Tylko… jakoś w filmie czegoś brak. Czegoś, co by pozwoliło zachować wspomnienie o nim w pamięci na dłużej.
Więc czego brakuje? Zadałem sobie to pytanie, i z perspektywy czasu i obejrzanych filmów, znajomości pobieżnej SF - brakuje tutaj czegoś nowego. Bo robociki ze spluwami - widzieliśmy. Manipulację wspomnieniami - widzieliśmy. Wędrówkę przez jądro ziemi - widzieliśmy (był taki film, co go też próbuję całkiem wymazać z pamięci, ale był taki zły, że nie sposób zapomnieć… chyba „Podróż do wnętrza ziemi”.). Latające samochody - widzieliśmy. Odkrywanie kim się jest naprawdę po „zaniku pamięci” - widzieliśmy. Walkę dobra ze złem i to jak zło przegrywa - widzieliśmy. Setki wykopów, wystrzałów, pościgów, wybuchów - widzieliśmy. Pięknie zdigitalizowane scenografie - też widzieliśmy.
Wszystko co już widzieliśmy zostało po prostu po raz kolejny zebrane w całość, film poskładano z dobrze sprzedających się klocków. Dopasowano do obecnego pokolenia odbiorców (mało myślenia, dużo strzelania, dodajemy roboty i mamy SF). I sprzedano. Jako kolejny odmóżdżacz dla mas.
Czy chodzi mi o to, żeby każdy film (SF) był ambitny? Nie. Nie musi być ambitny. Ale na litość, S jak i F zobowiązują do zaoferowania widzowi czegoś nowego, czegoś zaskakującego. A wszystkie te ostatnie głośne „rimejki” to popłuczyna po pierwowzorach, nowe opakowanie, odświeżona naklejka - sprzedajemy, niczym kurczaki z hipermarketu dobrze wyszorowane w ludwiku. I o ile tydzień temu taki kurczak był zjadliwy, o tyle mimo szorowania dziś jest groźny dla zdrowia no i na dodatek niesmaczny.
Pamięć Absolutną z 2012 można sobie odpuścić. W kontekście pierwowzoru, czyli porada dla sentymentalnych, zawód na całej linii. W kontekście współczesnych produkcji, bez odniesienia do wersji z Arnim - jest dużo więcej ciekawszych filmów, które często w mniejszym stopniu starają się widza ogłupić i dają dużo większą frajdę. Oczywiście każdy w kinie ceni coś innego. Więc nie zabronię obejrzeć, ale gorąco odradzam.
Ocena: 3/10
PS. 20 minut reklam, zanim zaczęły się zapowiedzi innych filmów, po których dopiero był właściwy film? Ja chyba zagłosuje nogami, skoro w kinie mnie nie chcą (albo - chcą, ale chyba tylko zamęczyć) to nie będę tam zostawiał więcej moich grosików.
PS2. Wiedziałem, że tak będzie (że film to klapa), ale jednak jakaś iskierka się tliła, że nie będzie taki zły i że film jednak czymś zaskoczy…
![Zobacz nowa wersje](https://grafzero.com/blog/wp-content/uploads/2020/09/202009-stara-wersja.jpg)
Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz