Chloe (USA, 2009)
Nie sposób mi się nie zgodzić z poniżej prezentowaną opinią.
Nawet moja subiektywna ocena jest identyczna 7/10.
Dlatego przeczytajcie… choć film możecie w “ciemno” obejrzeć - warto!
Hitosfera:
Obsesja, namiętność, pożądanie – słowa klucze do najnowszego filmu Atoma Egoyana pt.”Chloe”. Słowa na których opiera się większość dramatów światowego kina. Słowa bez których zazdrość i zdrada byłyby tylko pustymi wyrazami. I w końcu słowa których podwyższona temperatura może doprowadzić do rozkładu wszystkiego co znajduje się w ich zasięgu. W tym wypadku na celowniku tych pojęć znaleźli się Catherine (Julianne Moore),David (Liam Neeson) oraz tytułowa Chloe (Amanda Seyfried).
Pierwsza dwójka to zamożne małżeństwo któremu wydawać by się mogło nic nie brakuje. Piękny dom, satysfakcjonująca praca, utalentowany syn. A jednak. Coś się kruszy gdy Catherine zaczyna podejrzewać męża o zdradę przypadkowo odczytując sms-a z jego telefonu. Zaczyna się gonitwa jej myśli. Większość zdrad, konfliktów zaczyna się w ten właśnie sposób. Współmałżonek przechodzi kryzys wieku średniego i poszukuje innych doznań mogących sprawić, że jeszcze raz poczuje emocje o których dawno zapomniał. Pomyślimy standard. A jednak twórca na szczęście “wykręcił nam trochę rękę”. Zraniona żona nie szuka natychmiast wyjaśnień lecz zaczyna prowadzić swoją grę. W tym momencie wkracza wymieniona Chloe. Atrakcyjna, młoda call girl której zadanie jest proste. Uwieść Davida za sowite wynagrodzenie. Wydając go w ten sposób na próbę mamy dowiedzieć się do jakiego momentu może się posunąć. Wystylizowana na niewinną studentkę dziewczyna bez problemu zabiera się za swoje zadanie. Dalej już tylko dowiadujemy się o intymnych, przepełnionych erotyką szczegółach licznych spotkań.
Nie wszystko jednak jest takie na jakie wygląda. Przez skórę czujemy, że sprawa potoczy się w tym a nie innym kierunku. Odczytać to można bez problemu mimo, iż pętla intrygi zaciska się w miejscu gdzie się tego nie spodziewamy.
Atom Egoyan specyficznie zadbał o nasze emocje. Trudno powiedzieć czy mamy do czynienia z dramatem, thrillerem czy jednym i drugim po trochu. Ciśnienie widza nie rośnie gwałtownie. Jedynie lekko się unosi nie pozwalając jednak odwrócić uwagi od ekranu. “Kolektyw” aktorski jaki stworzyła trójka głównych bohaterów wyśmienicie oddaje zawiłości opowieści a ostatni obraz filmu na którym pojawiają się już napisy końcowe powoduje, iż ponownie zadałem sobie pytanie: “czy wszystko jest już jasne?”.
Źródło: http://www.hitosfera.com

Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz